Krzyczy, żeby "jechać z tym rzyciem" i "ukochać sie". Kim jest Qczaj i za co tak go kochamy?
Gdy był mały, chciał zostać księdzem. Szybko mu przeszło. Był za to aktorem i fryzjerem. Teraz Daniel Qczaj jest najpopularniejszym trenerem z Podhala. Jego profil z tekstami w stylu "cwic, cwic, a nie bedziesz majtopasów potrzebowała" obserwuje już ponad 178 tys. użytkowników Instagrama. Co on w sobie ma, że tyle fanów mu już zaufało?
Magdalena Bury, Wirtualna Polska: Kim był Qczaj jeszcze kilka lat temu?
Daniel Qczaj, nie pan, trener performer i lifestyle coach: Kilkanaście lat temu, kiedy przeprowadziłem się do Warszawy, byłem zagubionym chłopakiem pełnym ideałów chcącym spełniać swoje marzenia. Nabrałem przez te lata pokory do życia i zobaczyłem, że raz możesz być na szczycie, a zaraz potem z niego spaść.
Dlatego najważniejsze, by mieć szacunek do ludzi i siebie, by niezależnie od tego, czy jest się na szczycie czy na dole, móc spojrzeć w lustro i być w zgodzie z samym sobą. Szybko musiałem dorosnąć i się usamodzielnić. Myślę, że w ciągu tego czasu dostałem od życia porządną lekcję.
Kim więc jesteś teraz?
Teraz na pewno jestem bardziej świadom samego siebie. Myślę, że wynika to po części z wieku, a po części ze wszystkiego, co przeszedłem. Dziś Qczaj nie chce na siłę zjednać sobie wszystkich, nie chce na siłę by wszyscy go akceptowali. Dziś Qczaj wie, ile pracy włożył we wszystko, co osiągnął i nie chce się na każdym kroku tłumaczyć.
Dziś Qczaj wie, że mógł być w bardzo złym miejscu, a może i nawet już by nie żył, gdyby nie chęć walki o siebie. Chcę się dzielić swoim doświadczeniem zarówno życiowym, jak i zawodowym, a jeśli komuś po drodze razem ze mną to zapraszam, ale nie zmuszam.
Dlaczego pomagasz Polkom ruszyć swoją rzyć? (przyp. red. "rzyć" - w gwarze góralskiej tylna część ciała człowieka)
Mam dwie siostry i mamę, które od zawsze poświęcały się swojej rodzinie, zapominając o sobie. Jedna z sióstr znalazła się w gorszej sytuacji. Chcąc ją zmotywować, zrobiłem coś z potrzeby serca. I to był początek. Nie sądziłem, że pójdzie to tak szybko i w taką stronę, w jaką poszło.
Nie spodziewałem się, że w naszym kraju znajdzie się dla kogoś takiego miejsce. Mówi się, że Polacy to smutni ludzie, a wystarczy wejść na mój fanpage czy Instagram, by zobaczyć, że jest zupełnie inaczej. Ludzie chcą się śmiać, ćwiczyć, pokochać samych siebie. To jest w tym wszystkim najpiękniejsze i to daje mi ogromnego kopa do działania!
Każda z nas ma się ukochoć... czyli?
By móc pokochać drugiego człowieka, by móc widzieć piękno w drugim człowieku, potrzebna jest akceptacja siebie. "Ukochoj się!" to znaczy "zaakceptuj siebie" - stań się dla siebie przyjacielem i dbaj o siebie. "Ukochoj się!" to także "naucz się stawiać granice bez wyrzutów, że wszystkich musisz uszczęśliwić, za cenę własnego szczęścia".
Przysłowiowa "matka Polka" bardzo często zapomina o sobie. Robiąc wiele dla innych, przestaje myśleć o sobie. Ja swoim "Ukochoj się!" chcę jej o tym przypomnieć.
"Boże, jak ja wyglądam, nic nie potrafię, jestem do niczego". Mówiłeś tak kiedyś?
Takich momentów bywało bardzo wiele. Były też momenty, w których sięgałem po alkohol, w których odzywała się moja destrukcyjna strona, której dziś jestem świadom. Wiem, że tamte momenty, tamte przekonania na mój temat, to było pokłosie mojej przeszłości.
Wydawało mi się, że nic fajnego nie spotka mnie w życiu, bo na to nie zasługuję. Jak masz wierzyć w spełnienie swoich marzeń, jeśli siebie nie lubisz? Dziś poczucie własnej wartości buduje na tym, co już osiągnąłem, na poczuciu gdzie jestem, a gdzie mógłbym być gdybym poddał się tamtym momentom.
Od ilu lat ćwiczysz?
Ćwiczę od ponad 10 lat. Przede wszystkim nie należy porównywać się do osób, które trenują już od lat, żeby nie popaść we frustracje, że nic się nie zmienia. Odnaleźć radość w treningach i uświadomić sobie, że to trening ma być dla ciebie, a nie ty dla treningu. Poznawać własne ciało i zobaczyć, jaka aktywność fizyczna sprawia ci radość.
Czy nie boisz się partnerów i mężów twoich "ukochonych kobiet"? Na pewno są zazdrośni!
Dostaję mnóstwo wiadomości od partnerów dziewczyn, które mnie oglądają. Większość to podziękowania za to, że motywuje ich kobiety. Są też tacy, którzy piszą, że na początku nie darzyli mnie zbytnią sympatią, bo myśleli, że Qczaj to kolejny internetowy cwaniak. Dopiero po wgłębieniu się w moje działania bardzo mi kibicują i znajdują coś dla siebie, bo trzeba powiedzieć, że nie tylko jestem trenerem, a performerem.
Cofnijmy się o kilkanaście lat. To prawda, że byłeś aktorem u Józefowicza?
Tak, w wieku 17 lat pojechałem na casting do spektaklu, który wtedy Janusz Józefowicz przygotowywał. Dostałem się do Studio Buffo. Występowałem tam przez trzy lata w "Romeo i Julii" i w "Metrze". To było bardzo ważne doświadczenie w moim życiu. Dzięki temu doświadczeniu mogę przekazać emocje, które są we mnie.
Przez jakiś czas pracowałeś też jako... fryzjer.
Gdy odszedłem z teatru, musiałem jakoś sobie poradzić w życiu. Myślałem, że to będzie zajecie tylko na chwilę. A jednak stało się moją pasją. Lubiłem, by kobiety czuły się pięknie. Przez cały czas również trenowałem i inspirowałem je, aby dbały o swoje ciała.
Ostatnio pokazałam jeden dzień z twojego "insta stories" bratowej. Była pod wrażeniem, ale powiedziała też: "Co on pije albo bierze? Ja też chcę!". Skąd u ciebie ten wieczny uśmiech?
Moje pozytywne myślenie wynika z radości z tego, co mam. Cieszę z tego, że jestem zdrowy. Doceniam, że mam pracę, cudownych ludzi wokół siebie. Mam w sobie duże pokłady pokory i poczucia, że mogłem inaczej pokierować swoim życiem i mógłbym być w innym, gorszym miejscu.
Ogromną radość daje mi też świadomość, że ktoś dzięki mojemu nastawieniu do życia poczuje się lepiej. Pomyśli, że chce coś zrobić, że coś zrobi. Jeżeli nawet tylko się uśmiechnie to już dużo, bo od uśmiechu się wiele zaczyna.
Twoja gwara jest coraz bardziej rozpoznawalna. Wstajesz rano i myślisz: "Qczaj, stary, jesteś gwiazdą!"?
To wszystko, co zaczęło się dziać ostatnio w moim życiu, jeszcze nie do końca do mnie trafia. Faktycznie jestem coraz bardziej rozpoznawalny, ale najbardziej cieszę się z pozytywnych reakcji na mój widok. Choćby takich, jak wchodzę do sklepu w centrum handlowym, a pani ekspedientka na mój widok krzyczy: "Ukochoj się!" na moje powitanie. To coś pięknego.
Ania Lewandowska i Ewa Chodakowska mają się bać?
Myślę, że każda kobieta wybiera to, co do niej trafia i to, co ją motywuje. Moje przesłanie niekoniecznie musi trafiać do wszystkich. Jedni będą ćwiczyć z Anią, inni z Ewą. Ja cieszę się, że jestem alternatywą. Ważne jest, że każde z nas ma jeden cel - zmotywować.
Wywiad nie byłby pełny, gdybym nie zapytała... Czy w twoim życiu jest "pani Qczajowa" (śmiech)?
W tym momencie jestem szczęśliwym singlem, bardzo dobrze mi w tym stanie. Po latach bycia w związku przyszedł czas, by pomyśleć o tym, czego się chce. Spojrzeć w głąb siebie i zobaczyć, czego by się chciało od związku w przyszłości. A tymczasem moich Qczajek mam setki tysięcy.